marek piasek blog

Kim jestem i jak spłaciłem 2 mln złotych długu

Cześć! Nazywam się Marek Piasek, fascynuję się efektami, jakie daje skuteczny marketing, przedsiębiorczością oraz lejkami marketingowo – sprzedażowymi. Tworzę narzędzia i rozwiązania, które wspierają na co dzień tysiące przedsiębiorców, sprzedawców i marketerów: Evenea, Ai Solution, Web To Learn, Webmetro, Wilki, Fid Group.

W szkole nie byłem prymusem.

Każdy z semestrów w liceum kończyłem z jedynką z języka niemieckiego, którą musiałem poprawiać. Z matury z polskiego otrzymałem dwójkę. Angielski zdałem na trzy, a historię, która mnie pasjonuje do dziś, obroniłem na cztery.

Zdecydowanie nie wpisywałem się w model tradycyjnej edukacji.

Od dziecka walczyły we mnie trzy persony.

Żołnierz – pasja do średniowiecza, wypraw krzyżowych (m.in. Zakonu Joannitów), rycerstwa, okazała się niemożliwa do realizacji, więc na pewnym etapie swojego życia zafascynowałem się bronią palną, zieloną i czarną taktyką, i zapragnąłem wstąpić do korpusu piechoty morskiej.

Poszukiwacz – jako młody człowiek zadawałem sobie pytanie, kim jestem i po co tu jestem. Przekułem to w poszukiwanie i przekopywanie wszystkiego, co było niewyjaśnione i poza zasięgiem. Na wczesnym etapie spędzałem czas z bratem i dwójką przyjaciół, grając w książkową grę fabularną Warhammer, gdzie raz prowadziłem sesje, a innym razem uczestniczyłem w wielu przygodach, w których wybierałem profesję maga (jakże by inaczej!). Przeznaczałem czas na poszukiwanie białych kruków w antykwariatach, grałem w gry typu Baldur’s Gate, a w późniejszych latach przekułem to w fascynację psychologią, propagandą, socjologią i marketingiem.

Przedsiębiorca – chciałem być niezależny finansowo i mieć wystarczającą ilość pieniędzy. Pamiętam do dziś ten moment, kiedy jeden z kolegów przyszedł do szkoły w nowych pomarańczowych butach Nike’a z żółtymi sznurówkami. Zapragnąłem takich samych, ale nie miałem pieniędzy. Chwilę później razem z sąsiadami i bratem założyliśmy Klub Orłów Milionerów, gdzie przez wiele lat generowaliśmy pomysły na biznes. Pasję do przedsiębiorczości pielęgnowała w nas mama, która bardzo wiele zainwestowało w to, abyśmy wyrośli na osoby, które nie boją się odpowiednio wyważonego ryzyka.

Te trzy odmienne sposoby myślenia dawały mi to, czego kiedyś pragnąłem, a teraz oczekuję od życia: 

  • Adrenalina, bo dzięki niej działasz zawsze na 100%.
  • Wyzwania, bo dzięki nim rozwijasz się jako człowiek.
  • Niepewność, bo tylko wychodząc z „ciepłego łóżka” możesz poznać, czym jest życie.
  • Gra zespołowa, bo tego nauczyła nas babcia. Drużyna i rodzina jest najważniejsza.

Kariera

Moja kariera zawodowa zaczęła się od profesjonalnego układacza kostki brukowej. Tam wyrobiłem w sobie nawyk, że bez względu na to, co robię, będę dążyć do bycia w tym najlepszym. 

Dlatego też, kiedy inni nosili po 6 kostek brukowych, ja targałem 10. 

Oni szli. Ja biegłem. 

Oni jedli obiad 40 minut, popijając go wódką lub piwem. 

Ja po 20 minutach bezalkoholowej przerwy wracałem do pracy.

W efekcie czego otrzymałem i tak na koniec miesiąca najniższe wynagrodzenie z całego zespołu.

Początkową gorycz szybko zamieniłem wzięciem odpowiedzialności.

Liceum skończyłem z wynikami, które pozwoliły mi co najwyżej pójść do szkoły policealnej.

Tak też zrobiłem.

Pojawiłem się tam pierwszego dnia i więcej nie zawitałem.

Zamiast tego spędzałem czas, grając w Star Wars Galaxies Online, gdzie razem z kumplem stworzyliśmy jedną z największych gildii na serwerze i zarządzaliśmy miastem skupiającym blisko 200 graczy z całego świata. Grałem w gry fabularne, a wieczory i znaczne części nocy spędzałem na długich wędrówkach po lesie oraz dużo czytałem. Do dziś lubię ten spokój, jaki daje tylko noc spędzona w lesie.

Zmieniłem kierunek i pewne zrządzenie losu zadecydowało, że ukończyłem Niepubliczne Policealne Studium Zawodowe z psychologii i pierwszy raz ktoś mi dał szóstkę. Trafiłem na dwie nauczycielki z pasją, którym wiele zawdzięczam.

Zdecydowałem, że muszę zmienić otoczenie. 

Emigracja

Po kilku tygodniach byłem w samolocie zmierzającym do Londynu. 

Zostawiłem wszystko. Pożegnałem się z przyjaciółmi i z kiepskim językiem angielskim pojechałem do Wielkiej Brytanii. Mamie, która pożyczyła mi 2000 złotych oraz kuzynowi Danielowi, u którego nocowałem przez trzy tygodnie zawdzięczam wiele.

Na miejscu kupiłem 7-dniowy bilet autokarowy i objechałem największe miasta w poszukiwaniu pracy.

Wybrałem Edinburgh w Szkocji. Do dziś uwielbiam to miasto.

Pracowałem na zmywaku, sprzątałem na budowie, pakowałem paczki na ciężarówki, wynosiłem śmieci. 

Tam też padł mój pierwszy rekord – 112 godzin pracy na 2,5 zmianach. 

Nauczyłem się żyć za 1 funta dziennie. 

Zrozumiałem, że ciężka praca nie wystarczy, żeby odnieść sukces.

Edukacja

Po sześciu miesiącach wróciłem. Zaciskanie pasa pomogło oszczędzić pieniądze na studia i realizację pasji. Przywiozłem równowartość 36 000 złotych. 

Wybrałem studia marketingowe.

Zapłaciłem czesne.

Uczyłem się bardzo dobrze. Zależało mi.

Na drugim roku oblałem rachunkowość zarządczą lub finansową. 

Pokłóciłem się z wykładowcą o sens tworzenia tabelek dla liczenia wyniku księgowego na kartce papieru i kilka innych niezrozumiałych dla mnie tematów wykładów, które wnosiły absolutne zero do mojego życia.

Usłyszałem „Panie Piasek, ja pana usadzę”.

Zdecydowałem, że nie będę tracił czasu na tradycyjną edukację.

To był mój ostatni dzień na studiach.

Była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu.

Przez trzy semestry nie nauczyłem się praktycznie nic.

Minęło kilka lat. 

Pracowałem w sektorze finansowym, ubezpieczeniach, handlu detalicznym, sprzedaży B2B.

Wszędzie, gdzie byłem, chciałem być pierwszy. Nie zawsze się to udawało. Te chwile cieszyły mnie najbardziej. Jeżeli był ktoś lepszy, to mogłem się od niego uczyć. 

W 2009 roku nadszedł kryzys finansowy. Skończyły się kosmiczne prowizje. Nie było interesujących ofert na rynku pracy. 

Założyłem pierwszą firmę.

Mój brat był moim pierwszym prawdziwym partnerem biznesowym. Do dzisiaj pracujemy razem. 

Po kilku latach spędzonych w branży usługowej postanowiliśmy, że założymy swój startup technologiczny. Do zespołu dołączyła Barbara Śliwa. Teraz Barbara Piasek. Żona mojego brata i jedna z najlepszych „rzeczy”, jakie przydarzyły mi się w życiu.

Bez poznania jej i pracy z nią, nie byłbym tym, kim jestem. Dziękuję jej za to, a jeszcze bardziej dziękuję mojemu bratu, bo bez niego by jej nie było. Jestem wdzięczny za dziesiątki tysięcy godzin, jakie spędziliśmy na wspólnych rozmowach.

Pomogli mi zrozumieć, jak ważne jest poukładanie w biznesie i marketingu.

W pierwszej połowie 2015 roku nasza sytuacja była bardzo trudna. 

Pewnego mroźnego lutowego wieczoru, kiedy jechaliśmy podpisać umowę inwestycyjną po spełnieniu celów, które mieliśmy wykonać (i wykonaliśmy), okazało się, że jednak nie dostaniemy ani złotówki. Byłem wściekły. 

Nie otrzymaliśmy obiecanego finansowania i sumarycznie straciliśmy 2 000 000 złotych naszej prywatnej gotówki. Zobowiązania pojawiły się, ponieważ wierzyliśmy, że nasz projekt wypali.

Winą obarczyłem siebie. 

Tak już mam.

Tego samego dnia wieczorem postanowiliśmy, że stworzymy markę Wolves Summit. W kilka godzin opracowaliśmy, co robimy dalej. 

Następnego dnia musieliśmy zwolnić 22 osoby z naszego zespołu. 

Nie było łatwo.

Obiecałem sobie po tym, że nigdy nie pozwolę na to, aby być w tym miejscu po raz drugi.

W tym samym momencie u naszej mamy zdiagnozowano ciężką chorobę – chłoniaka, w wyniku czego jej firma upadła. Na barki doszła konieczność pomocy w wyjściu z finansowych tarapatów i walka o zdrowie jednej z najważniejszych osób w naszym życiu. Kolejne dziesiątki wygranych lub przegranych bitew pochłonęły setki tysięcy złotych.

Od tego momentu wiele się zmieniło. 

Któregoś dnia spojrzeliśmy na siebie razem z moim bratem i doszliśmy do tego samego wniosku, że ten czas był przekleństwem i błogosławieństwem. Mało kto może trenować jak Tygrysia Maska lub Son Goku w przeciążeniu 100g (popularne w latach 90. anime, które „zryło nam berety” i ukształtowało nasze wartości).

Razem z dwójką partnerów biznesowych (Anna Zając i Jakub Zając) stworzyliśmy największy festiwal dla twórców internetowych See Bloggers, który kilkukrotnie przebił konkurencję, osiągnął 120 000 000 zasiegów organicznych i gościł 3200 uczestników. Sprzedaliśmy projekt w pierwszej połowie 2021 roku.

Pomogliśmy setkom innych przedsiębiorców, prowadząc dla nich kampanie marketingowe, szkoląc ich zespoły sprzedaży, ucząc ich procesów biznesowych. Z dużą częścią z nich nawiązaliśmy bliskie, przyjacielskie relacje, podnosząc wspólnie kilkukrotnie wyniki sprzedaży w pierwszym roku współpracy.

Podczas organizowania pierwszej edycji Wolves Summit w zaledwie kilka miesięcy pozyskaliśmy międzynarodowych partnerów. Głównym partnerem i sponsorem wydarzenia zostało TVN Ventures (ówczesny fundusz utworzony przez Grupę TVN) wraz z ProsiebenSat1. W najśmielszych snach nie pomyślelibyśmy, że może udać się to z taką pompą. 

To znaczy, wierzyliśmy, ale pozyskanie tak znanego brandu jako sponsora głównego, przeszło nasze oczekiwania. Sprzedaliśmy zakładaną liczbę biletów. Na wydarzeniu pojawiło się 96 startupów z całego świata. Pokonali drogę ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, Kanady, Argentyny, Hiszpanii i kilkudziesięciu innych krajów. Ponad 60% to projekty spoza Polski. W wydarzeniu wzięło udział ponad 1300 osób. 

Park Technologiczny pękał w szwach. Ostatnie stanowiska wystawiennicze skończyliśmy budować o 5:45. Zdjęliśmy stroje robocze, aby przebrać się w garnitury. Zaczynały się mordercze, ale też cholernie fascynujące trzy dni. 

Piękna przygoda. 

Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że Wolves Summit doczeka się miniserialu zrealizowanego przez TVN, który dostępny jest na Playerze. 

Wolves Summit urósł do skali wydarzenia rozpoznawalnego nie tylko w Europie, ale również na świecie i stał się silnym graczem w „Ekstraklasie Eventowej”, gdzie o uczestników konkurował z takimi markami jak Web Summit czy Slush. 

Byliśmy mali, ale bardzo waleczni. Trzymaliśmy się razem. Zbudowaliśmy zgrany zespół, który potrafi wspierać się w kryzysach i celebrować sukcesy. W ten sposób staliśmy się jedną watahą.

W ostatnich wydarzeniach uczestniczyło po 2500 osób. Zyskaliśmy setki partnerów, podjęliśmy współpracę z międzynarodowymi organizacjami, ambasadami, instytucjami publicznymi, ministerstwami. Każda edycja generuje solidne 7-cyfrowe przychody. Sprzedawaliśmy jedne z najdroższych biletów w branży, ponieważ rozumieliśmy, jaką wartość dajemy i byliśmy w stanie obronić ją przed naszymi klientami. 

Pomogliśmy tysiącom startupów dotrzeć do inwestorów.

Doszliśmy do etapu, w którym mieliśmy ponad 20 000 klientów, ale mogliśmy im zaoferować jedynie konferencję, a czuliśmy, że powinniśmy więcej. Zadaliśmy sobie pytania: „Czy chcemy iść dalej w tym kierunku? Czy jest ktoś, kto może zrobić to lepiej?”. W momencie, w którym pojawiła się taka możliwość, wkroczył mój brat i partner biznesowy.

Kiedyś graliśmy razem w piłkę czy wspólnie z przyjaciółmi spędzaliśmy godziny przy książkowej wersji Warhammera. 

Dziś, zamiast stać do siebie plecami, jak podczas szkolnych lub podwórkowych bójek, mamy inne, choć zaskakująco podobne role. Wtedy broniliśmy własnych ideałów i odbijaliśmy skradzione korki. 

Teraz Piotr z największymi europejskimi instytucjami finansowymi rozmawia jak równy z równym. Tak doprowadził do sprzedaży Wolves Summit i narzędzi, które rozwijaliśmy z nastawieniem na łączenie startupów, inwestorów i korporacyjnych działów innowacji – Wolves Match.

Otrzymaliśmy kilka propozycji zakupu Wolves Summit. 

Wybraliśmy tę, która naszym zdaniem najskuteczniej rozwinie projekt. Zależało nam na partnerze, który nie tylko umocni pozycję lidera w Europie Środkowo-Wschodniej, ale również wprowadzi projekt na rynki zagraniczne. 

Finalnie bardzo zbliżyliśmy się do spełnienia swojego wieloletniego marzenia. Kumulowaliśmy gotówkę. Uczyliśmy się. Przyswoiliśmy wiedzę w takim tempie, jak szarańcza wędrowna potrafi spaść na plony i wchłonąć wszystko, co ma jakąkolwiek wartość. Walidowaliśmy co działa, a co nie. 

Pozwoliło nam to kupić udziały w Evenea i zrealizować marzenie z 2015 roku, kiedy to rozmawiając z bardzo dobrym kolegą, snuliśmy wizję wsparcia tysięcy organizatorów i stworzenia narzędzia, które będzie pozwalać przedsiębiorcom pozyskiwać klientów.

Przez kilka ostatnich lat czerpałem wiedzę, pracowałem i uczyłem się od wielu wybitnych marketerów.

Swoje przygody z marketingiem zaczynałem od bloga i rozmów na temat rozwoju See Bloggers z Arturem Jabłońskim. 

Konsultacje, produkty i rozmowy z Pawłem Danielewskim zaraziły mnie pasją do lejków marketingowych, w których zakochałem się i postanowiłem wyspecjalizować. 

Piotr Majewski pokazał mi uporządkowane podejście do marketingu.

Długie i wielowątkowe rozmowy z Kamilem Dunowskim, począwszy od duchowości, przez psychologię i na marketingu kończąc, pokazały mi, jak ważna jest edukacja klientów.

Zacząłem szukać i chłonąć wiedzę zza oceanu.

Kupiłem praktycznie wszystkie produkty szkoleniowe Jeffa Walkera, prekursora metodologii Product Launch Formula i zrobiłem kilka kampanii w tym formacie.

Ukończyłem większość szkoleń dostępnych od Digital Marketera (Ryan Deiss).

Szkoliłem się u Ryana Levesque’a, kiedy moja wspólniczka Basia Piasek obsługiwała jego kampanię od strony sprzedażowej. Miałem możliwość obserwowania z pierwszej ręki, w jaki sposób prowadzi się wielomilionowe launche produktowe. Ukończyłem wszystkie dostępne produkty szkoleniowe.

Czytałem książki i kupowałem szkolenia. Uczestniczyłem w wielu kursach z Russellem Brunsonem. Miałem możliwość obserwować, jak prowadzi się kampanię, której kulminacją była sprzedaż za kwotę ponad 12 000 000 dolarów. 

W pewnym momencie podjąłem decyzję, że wystartuję w konkursie dla marketerów organizowanym w USA. Nagroda przyznawana jest za osiągnięcie co najmniej 1 000 000 dolarów sprzedaży kursów, szkoleń, oprogramowania etc. Byliśmy pierwszymi polskimi przedsiębiorcami, którzy ją otrzymali. Spośród 100 000 osób, które wzięły udział w rywalizacji, od 2015 roku otrzymało ją 737 przedsiębiorców, w tym my. Nagroda, którą otrzymaliśmy razem ze wspólnikami, przyznawana jest w ramach konkursu Two Comma Club.

Będąc na scenie podczas konferencji w Nashville, stolicy stanu Tennessee w USA, i odbierając nagrodę razem z moimi wspólnikami, poczułem, że warto było zrezygnować z tradycyjnej edukacji i pójść własną drogą.

Najdroższy program szkoleniowy, jaki do tej pory kupiłem, kosztował 30 000 dolarów. 

Gdybym miał policzyć, ile przez lata wydałem na edukację, to byłaby to kwota przewyższająca znacznie koszt 600-konnego sportowego samochodu.   

Bycie przedsiębiorcą przypomina doznawanie dwóch skrajnych uczuć:

  1. Euforii i ekstazy w momencie, w którym wszystko idzie zgodnie z Twoim planem i odnosisz kolejne sukcesy. Czujesz się wtedy jak „mistrz świata i okolic”. Masz poczucie, że 12 prac Herkulesa to dla Ciebie pestka i czujesz, że Syzyf zbyt długo bawił się, wtaczając ten kamień pod górę.
  2. Paniki i skrajnego strachu, gdy rzeczy walą się jedna po drugiej, jak składany przez X godzin Sokół Millennium z klocków LEGO® przy spotkaniu z „kilkuletnim gigantem”.

Więcej na temat mojego podejścia do marketingu oraz prowadzenia biznesu przeczytasz w książce „Zrozumieć Marketing”. Zamów swój egzemplarz tutaj: https://www.zrozumiecmarketing.pl.

marek piasek

Cześć!
Jestem Marek Piasek, fascynuję się efektami, jakie daje skuteczny marketing, przedsiębiorczością oraz lejkami marketingowo - sprzedażowymi. Moje firmy tworzą narzędzia i rozwiązania, które wspierają na co dzień tysiące przedsiębiorców, sprzedawców i marketerów: Evenea, Wolves Ventures, Web To Learn, Webmetro, Wilki.

dowiedz się więcej

Chcesz zmienić wyniki? Skorzystaj z pomocy mojej agencji reklamowej!

Ostatnie wpisy

Share This